Honor Bowl to impreza footballowa zorganizowana, po to aby zebrać pieniądze na pomoc chorym i rannym weteranom wojennym, aby mogli wrócić do normalnego życia. Udział w tej imprezie wzięły najlepsze drużyny z High School z 3 stanów: Kalifornii, Arizony i New Jersey. 6 drużyn i 3 mecze jednego dnia. W tym roku wszystko odbywało się w San Diego, a gospodarzem była szkoła Cathedral Catholic High School i to właśnie z nimi grała moja szkoła.
Było wprowadzenie, a teraz o tym co się działo. Host brat pojechał z drużyną już w piątek, a my zapakowaliśmy się do samochodu w sobotę o 7:00 rano i ruszyliśmy w ponad 6 godzinną drogę, a do przejechania mieliśmy ponad 600 km. Przez pierwsze 30 minut oglądałyśmy z Hope jakiś film Disneya, po czym zasnęłyśmy i obudziłyśmy się prawie na miejscu. Co mi się podobało w Kalifornii? To, że nie było tak gorąco, jak u nas. Serio 28 st, to miła odmiana, gdy od kilku tygodni przebywa się w miejscu, gdzie codziennie jest 40 st. Zameldowaliśmy się w hotelu, a później pojechaliśmy na obiad. Hotel inny, niż ten, w którym spała drużyna. Oni spali w Hiltonie, a my w mniejszym i spokojniejszym. Dostaliśmy apartament z dwoma pokojami. Spałam z Hope w takim wielkim łóżku, w którym zmieściły by się jeszcze 2 osoby. Zawodnicy nic nie płacili za wyjazd, bo mieli to wliczone w opłatę przed sezonową. Jeśli zastanawiacie się, ile wynosi taka opłata, to powiem Wam ile to jest u mnie w szkole - 800$ płaci każdy zawodnik. W to wliczone ma wyjazdy, jedzenie, przekąski i hotel, kiedy jadą na taką imprezę. Nasza drużyna grała dopiero o 7:30, więc na stadion pojechaliśmy dopiero po 6:00. Bilety nie były wcale drogie, 15 $ dorosły i 10$ dzieci do 12 i uczniowie High School. Mecz był bardzo emocjonalny, ale niestety przegraliśmy, więc nie do końca humory nam dopisywały.
Po meczu pojechaliśmy na kolacje razem z drużyną, a później już do hotelu. Następnego dnia drużyna razem z host bratem odjechała do Arizony, a my zostaliśmy jeszcze na jeden dzień, żeby pozwiedzać. W sumie to większość dnia spędziliśmy na plaży, bo tam było najprzyjemniej :D Poniedziałek był wolny, bo był Labor Day, więc nie śpiesząc się wróciliśmy do domu. Niestety nie mam zdjęć, bo niechcący je skasowałam :'( Nie mam pojęcia jak, ale tak sie stało.
W ten weekend też mieliśmy jechać na mecz. Tym razem do Las Vegas, gdzie nasza drużyna gra na kolejnej imprezie, która nazywa się Polynesian Football Classic i biorą w niej udział 4 najlepsze drużyny z Nevady i 4 najlepsze z innych stanów (Arizona, 2x Kalifornia i Utah). Niestety jednak nie pojechaliśmy, ponieważ Hope moja młodsza host siostra wczoraj została zabrana ze szkoły przez karetkę i w szpitalu miała operację i usunięto jej wyrostek. Dostałam sms-a od host mamy na ostatniej lekcji, więc po lekcjach szybko z host bratem pojechaliśmy do szpitala. Już było po wszystkim, a Hope czuła się już dobrze. Dzielna dziewczyna ;) Byliśmy u niej jakiś czas, a później wróciliśmy do domu, bo host brat jechał do LV, chciał nawet zostać, ale Hope przekonała go, że wszystko jest już dobrze, żeby jechał i nie zawiódł drużyny i kupił jej jakąś pamiątkę XD Host mama została z Hope całą noc, a ja z host tatą wróciliśmy do domu. Przed południem wybieramy się znowu do szpitala.