poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Pierwszy tydzień

Post napisałam już kilka dni temu, ale zapomniałam go dodać! Brawo ja! Więc nadrabiam. Chwilowo brak zdjęć, bo nawala mi telefon. Zamierzam kupić nowy, więc zdjęcia będą później :D

Tutaj tyle się dzieje, że nawet nie wiem od czego zacząć. Nasz dom jest zawsze pełen ludzi, a to wpadną głośne przyjaciółki Hope, a to przyjdą koledzy Tylera, żeby pograć na konsoli. Poznałam też już trochę rodziny i znajomych, którzy przyszli, żeby mnie poznać - super, bo zawsze przy tym dostaję jakiś mały prezent 😁 Nie to, żebym była materialistką, ale to bardzo miłe. Teraz napiszę, co mniej więcej działo się przez pierwszy tydzień, a działo się dużo i na pewno o czymś zapomnę.

W środę razem z host mamą Teri pojechałyśmy do szkoły, gdzie wybrałam plan lekcji i opłaciłam co tam trzeba było, czyli 25$ za semestr gry na gitarze, 35$ za biotechnologię, 5$ za szafkę na książki i 5$ za szafkę na fitness. A mój plan na 1 semestr wygląda tak:
  1. ENG - PUBLIC SPEAKING
  2. AMERICAN AND ARIZONA HISTORY 
  3. ASTRONOMY 
  4. BEGINNING GUITAR
  5. BIOTECHNOLOGY
  6. TOTAL FITNESS 
Później wróciłyśmy po Hope i razem pojechałyśmy na zakupy do wielkiego centrum handlowego. Kupiłyśmy rzeczy do szkoły i jedzenie do domu. Teri wypytywała mnie, co lubię jeść i opowiadała, co oni jedzą i tak zrobiłyśmy zakupy, aby wszyscy byli zadowoleni. Na koniec kupiłyśmy jeszcze mrożoną kawę i wróciłyśmy do domu. W końcu miałam trochę czasu, więc się rozpakowałam i pogadałam z rodzicami na Skypie. Wpadli koledzy Tylera, więc z nimi pogadałam (trochę jeszcze nie nadążam, jak mówią zbyt szybko, ale też nie jest jakoś tragicznie 😂), a później pomogłam Teri w robieniu obiadu - kolacji, sama nie wiem chyba bardziej kolacji, bo była już 6:00. Tutaj nie mają takiego tradycyjnego obiadu, jak u nas, jest lunch, który przeważnie każdy robi sobie sam, bo host rodzice w tym czasie pracują. Po jedzeniu Tyler zabrał mnie do P.K.-a (tak to imię), gdzie poznałam więcej chłopaków z jego drużyny, a także kilka ich dziewczyn.

W czwartek przez to, że wróciliśmy dość późno poprzedniego dnia, to spałam długo, ale nie tak długo, jak Tyler, który wstał po 12 - ten to ma dar. Hope była u koleżanki, a my dostaliśmy zadanie, aby pojechać do Phoenix do Masona (starszego host brata) i zawieść mu jakieś rzeczy. Nie miał w tym dniu służby, więc był w domu. Bardzo miły z niego facet, zrobił dla nas lunch i obiecał, że razem z narzeczoną Emily przyjadą w niedzielę. Wracając Tyler pojechał dłuższą trasą, żebym mogła zobaczyć trochę Phoenix i przez to utknęliśmy w korku 😂 Wieczorem pojechaliśmy na kręgle i Aly dziewczyna kolegi host brata zaprosiła mnie do siebie na kolejny dzień.

Piątek spędziłam u Aly. Siedziałyśmy w basenie, dużo gadałyśmy - o dziwo rozmawia mi się z nią tak dobrze, jakbyśmy znały się od dawna. Później pojechałyśmy na naleśniki do jakiegoś coś tam, coś tam Pancake House (nie mam głowy do nazw), gdzie spotkałyśmy się z Codym jej chłopakiem i później odwieźli mnie do domu.

Sobota to dzień koszenia trawnika, więc pokosiłam na zmianę z Tylerem. Później popływaliśmy w basenie i w końcu wylądowaliśmy na hamakach i zdrzemnęliśmy się w cieniu drzewa. Sprzątać nie muszę, bo co piątek na kilka godzin przychodzi pani, która się tym zajmuje. W sumie, to u mnie jest i tak zawsze czysto, bo jestem czyściochem od kiedy pamiętam. Wieczorem poszłam na swoją pierwszą amerykańską domówkę, gdzie oczywiście większość ludzi to była drużyna footballowa, w której gra Tyler. Poznałam dużo pozytywnie zakręconych ludzi i dobrze się z nimi bawiłam i czułam.

Niedziela to dzień śpiocha, każdy spał ile się dało. Ja wstałam przed 11. Na lunch przyjechali Mason z Emily i zostali do wieczora. Na kolacje było bbq i Teri zrobiła najpyszniejszy sos do mięsa, jaki jadłam.

W poniedziałek pojechałam z Aly i Lacey na shopping i choć prawie nic nie kupiłam, to dobrze bawiłam się z dziewczynami. Poszłyśmy na sałatkę i kawę i po południu odwiozły mnie do domu.Tyler miał dziś pierwszy trening po przerwie i chciał mnie zabrać ze sobą, żebym posiedziała na trybunach i popatrzyła, ale źle się poczułam. Nie zjadłam nawet kolacji i wcześnie poszłam spać.

Na szczęście we wtorek rano już nic mi nie było. Pomogłam Teri odkurzyć samochód, a później pojechałyśmy na małe zakupy. Po drodze rozmawiałyśmy o jedzeniu i Teri powiedziała, że wie, gdzie w Phoenix jest sklep z europejską żywnością, i że jak będę chciała, to możemy tam kiedyś pojechać. Powiedziałam, że na razie jest ok, ale może przed Bożym Narodzeniem najdzie mnie ochota. Przy okazji znalazłam jeszcze 2 inne sklepy z jedzeniem z Europy, które są połączone z restauracjami, więc będziemy mogli tam kiedyś skoczyć na pierogi 😁 Po południu pojechałyśmy z Aly do szkoły i oglądałyśmy trochę trening chłopaków, a później wróciliśmy do nas i leżałyśmy w hamakach.

Tak to w skrócie wygląda. Dziś jeszcze nie wiem, co będę robiła. Tyler ma teraz codzienne treningi, więc ma mniej czasu, ale Aly ma go za to więcej, bo Cody też jest zajęty, więc pewnie razem coś wymyślimy.

4 komentarze:

  1. Wow, widzę że dużo się u ciebie dzieje! Super, że znalazłaś już tylu znajomych i spędzasz z nimi czas. Fajnie, że będziesz mieć astronomię i biotechnologię, jestem ciekawa jak będą ci się podobać te przedmioty. Powodzenia w dalszym odkrywaniu Arizony! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D Przedmioty są fajne, ale muszę przyłożyć się do słownictwa, bo sporo rzeczy nie rozumiem XD

      Usuń
  2. Ale fajnie masz że pojechałaś, zazdroszcze ci

    OdpowiedzUsuń