niedziela, 3 listopada 2019

Hoco, Halloween i inne

Dużo się ostatnio działo. Homecoming week, zakończenie fazy region w football, fall break i halloween.

Hoco week był super, szkoła miała super przebrania, ale najfajniej było w dzień piżamowy :D Hoco dance nie był niczym specjalnym, myślałam, że będzie inaczej, ot zwykła dyskoteka, nawet nie ubieraliśmy się, jak w innych szkołach w sukienki, tylko był luz i wszystko działo się na zewnątrz szkoły.

Piżamy w szkole <3

Color rush


Trenerzy :D
Sezon footballu szkoła zakończyła wynikiem 5 wygranych, 0 porażek (region). Za 2 tygodnie zaczyna się faza stanowa. To już będzie poważna gra. Na te mecze przyjeżdżają trenerzy z uniwersytetów, żeby werbować nowych zawodników. Mój host brat ma już 2 propozycje (pełne stypendia) z uniwersytetów, a jego kolega z drużyny, najlepszy zawodnik, ma propozycje z połowy uniwersytetów w Stanach.

Październik, to miesiąc walki z rakiem piersi


W halloween nie zbierałam słodyczy, ale byłam na odjazdowej imprezie u koleżanki.

Ja po lewej
 A na koniec, jeszcze kilka zdjęć z życia.

Impreza urodzinowa kolegi

Droga do szkoły
Nie wszyscy jednak jedzą niezdrowo. To nasz druga lodówka.
O fall break napiszę w innym poście, jak dokopie się do zdjęć :)

czwartek, 26 września 2019

Życie footballem się toczy

Tak to jest, kiedy twoja szkoła jest 6 krotnym mistrzem stanu i do tego twój host brat gra w drużynie. Nie myślcie, że narzekam, bo tak nie jest. Sama zajarałam się tym wszystkim i nawet mi się to podoba. Mecze, treningi, przygotowania, cała oprawa, wszystko to jest mega fajne i super jest tu być i móc to przeżywać, a nie tylko oglądać w telewizji. Moja szkoła mi to ułatwia, ponieważ mam niewiele prac domowych, więc po szkole nie spędzam dużo czasu nad ksiażkami i mogę zaangażować się w inne rzeczy.

Wczoraj, tzn 24 września mieliśmy apel tzw. pep rally na hali, na który przyszło 3 byłych uczniów naszej szkoły, którzy teraz są zawodowymi graczami ligi NFL i grają w Arizona Cardinals. Jeden z nich mieszkał na mojej ulicy i nawet kilka razy już go widziałam, jak przyjechał do swoich rodziców taką super bryką :D Oczywiscie było wielkie wejście, wręczenie jakichś pamiątek, główny trener otrzymał też nagrodę trenera roku, którą niedawno zdobył. Były występy cheerleaderek naszych i z Arizona Cardinals oraz maskotki drużyn. Był też czas na zadawanie pytań i wspomnienia ze szkoły. Było super, a po wszystkim można było sobie zrobić zdjecie z chłopakami lub przybić piątkę. Oczywiście były też chyba 2 telewizje, które to nagrywały - filmiki wrzucę niżej.


Po lewej maskotka szkoły, po prawej AC

Ten w białej czapeczce, co robi zdjęcie, to główny trener


 


sobota, 7 września 2019

Honor Bowl w San Diego

Honor Bowl to impreza footballowa zorganizowana, po to aby zebrać pieniądze na pomoc chorym i rannym weteranom wojennym, aby mogli wrócić do normalnego życia. Udział w tej imprezie wzięły najlepsze drużyny z High School z 3 stanów: Kalifornii, Arizony i New Jersey. 6 drużyn i 3 mecze jednego dnia. W tym roku wszystko odbywało się w San Diego, a gospodarzem była szkoła Cathedral Catholic High School i to właśnie z nimi grała moja szkoła.


Było wprowadzenie, a teraz o tym co się działo. Host brat pojechał z drużyną już w piątek, a my zapakowaliśmy się do samochodu w sobotę o 7:00 rano i ruszyliśmy w ponad 6 godzinną drogę, a do przejechania mieliśmy ponad 600 km. Przez pierwsze 30 minut oglądałyśmy z Hope jakiś film Disneya, po czym zasnęłyśmy i obudziłyśmy się prawie na miejscu. Co mi się podobało w Kalifornii? To, że nie było tak gorąco, jak u nas. Serio 28 st, to miła odmiana, gdy od kilku tygodni przebywa się w miejscu, gdzie codziennie jest 40 st. Zameldowaliśmy się w hotelu, a później pojechaliśmy na obiad. Hotel inny, niż ten, w którym spała drużyna. Oni spali w Hiltonie, a my w mniejszym i spokojniejszym. Dostaliśmy apartament z dwoma pokojami. Spałam z Hope w takim wielkim łóżku, w którym zmieściły by się jeszcze 2 osoby. Zawodnicy nic nie płacili za wyjazd, bo mieli to wliczone w opłatę przed sezonową. Jeśli zastanawiacie się, ile wynosi taka opłata, to powiem Wam ile to jest u mnie w szkole - 800$ płaci każdy zawodnik. W to wliczone ma wyjazdy, jedzenie, przekąski i hotel, kiedy jadą na taką imprezę. Nasza drużyna grała dopiero o 7:30, więc na stadion pojechaliśmy dopiero po 6:00. Bilety nie były wcale drogie, 15 $ dorosły i 10$ dzieci do 12 i uczniowie High School. Mecz był bardzo emocjonalny, ale niestety przegraliśmy, więc nie do końca humory nam dopisywały.





Po meczu pojechaliśmy na kolacje razem z drużyną, a później już do hotelu. Następnego dnia drużyna razem z host bratem odjechała do Arizony, a my zostaliśmy jeszcze na jeden dzień, żeby pozwiedzać. W sumie to większość dnia spędziliśmy na plaży, bo tam było najprzyjemniej :D Poniedziałek był wolny, bo był Labor Day, więc nie śpiesząc się wróciliśmy do domu. Niestety nie mam zdjęć, bo niechcący je skasowałam :'( Nie mam pojęcia jak, ale tak sie stało.

W ten weekend też mieliśmy jechać na mecz. Tym razem do Las Vegas, gdzie nasza drużyna gra na kolejnej imprezie, która nazywa się Polynesian Football Classic i biorą w niej udział 4 najlepsze drużyny z Nevady i 4 najlepsze z innych stanów (Arizona, 2x Kalifornia i Utah). Niestety jednak nie pojechaliśmy, ponieważ Hope moja młodsza host siostra wczoraj została zabrana ze szkoły przez karetkę i w szpitalu miała operację i usunięto jej wyrostek. Dostałam sms-a od host mamy na ostatniej lekcji, więc po lekcjach szybko z host bratem pojechaliśmy do szpitala. Już było po wszystkim, a Hope czuła się już dobrze. Dzielna dziewczyna ;) Byliśmy u niej jakiś czas, a później wróciliśmy do domu, bo host brat jechał do LV, chciał nawet zostać, ale Hope przekonała go, że wszystko jest już dobrze, żeby jechał i nie zawiódł drużyny i kupił jej jakąś pamiątkę XD Host mama została z Hope całą noc, a ja z host tatą wróciliśmy do domu. Przed południem wybieramy się znowu do szpitala.

sobota, 24 sierpnia 2019

Sezon footballowy rozpoczęty!

Na początek krótki filmik o drużynie. (Edit: Dopiero po dodaniu posta zauważyłam, że jest zablokowany w tej witrynie, ale pokazuje się link, więc można przejść i obejrzeć na YT)


Moja szkoła żyje footballem. Chociaż nie! Wszyscy żyją footballem i rodziny i znajomi. Od początku roku szkolnego dużo mówiło się o drużynie i kolejnym sezonie, ale ten tydzień to już było szaleństwo. Plakaty na ścianach, okrzyki, mobilizacja wśród zawodników, no w całej szkole czuło się podniecenie.




Zaczęło się już w środę, kiedy najmłodsza drużyna miała swój pierwszy mecz. Pewnie nie pojechałabym na niego, ale brat jednej z koleżanek tam gra, więc wybrałam się tam razem z nią i jej rodziną. Było strasznie gorąco, choć była już 6:00, to było nadal 40 stopni. Nie mam pojęcia, jak ci chłopcy dali radę biegać w takim upale, w kaskach i wszystkich tych ochraniaczach. I dali sobie radę znakomicie, bo wygrali 54:0!!! Chyba naprawdę musimy być dobrzy. Ostatnio ogłoszono listę szkół z najlepszym programem footballowym w kraju i Saguaro znalazło się w pierwszej 10.


W czwartek grała drużyna Junior Varsity z Buckeye. Nie byłam na tym meczu, ale dowiedziałam się, że wygrali 35:0.

Piątek był szalony. Lekcje zleciały mi bardzo szybko, do domu wróciłam z host bratem, który zaraz po jedzeniu zebrał się i pojechał z powrotem do szkoły. Ja czekałam na hostów, z którymi pojechałam, ale na stadionie rozdzieliliśmy się, bo poszłam do znajomych. Ten mecz był o wiele ciekawszy niż ten, na którym byłam w środę. Głównie ze względu na to, że grał tam mój host brat i znajomi, no i było o wiele więcej ludzi na trybunach. Graliśmy z Poston Butte, a końcowy wynik to 63:0 dla naszej szkoły. Do tej pory boli mnie gardło od krzyczenia xD I powiem wam, że w końcu po kilku treningach, meczach i tłumaczeniach host brata już nawet łapię o co chodzi w tym sporcie :D



sobota, 17 sierpnia 2019

Lunch

Pomyślałam, że może ktoś będzie zainteresowany tematem, jakim jest lunch, bo jeszcze nie spotkałam się na żadnym blogu z takim większym jego opisem, więc napiszę, jak on wygląda w mojej szkole.

Lunch jest między 11:47, a 12:20, więc trwa 33 min. i jemy go w Cafeterii. Ja sama, jeśli mam czas rano, to biorę coś z domu, a jeśli nie to wtedy kupuje w szkole. Jeden posiłek kosztuje 3.10$ Nie spodziewałam się, że będzie tu tak duży wybór jedzenia i pierwszego dnia byłam bardzo zdziwiona. Są oczywiście i mniej zdrowe rzeczy, ale można znaleźć też coś w miarę dobrego i zdrowego. Na stronie szkoły mamy menu, gdzie są wypisane wszystkie dania, jakie będą w każdym dniu, razem ze zdjęciem i składem. Posłużę się teraz tym menu i opiszę co tutaj jemy ;)
Każdego dnia można dostać coś z kuchni meksykańskiej, włoskiej, amerykańskiej, kick'in chicken, wok n' bowl, sałatki, deli fresh, dodatki i napoje.

Kuchnia meksykańska (każdego dnia 3 dania do wyboru):
- burrito z serem i fasolą
- quesadilla z kurczakiem i serem
- salsa
- sałatka chicken taco
- nachos z pokruszonym taco i serem
- kurczak fajita tacos
- burrito z serem i mięsem

Kuchnia włoska (też 3 dania do wyboru):
- bułka podzielona na kawałki i zapiekana z serem z sosem marinara
- różne rodzaje pizzy
- bułka z sałatą, pomidorem, serem i różnymi wędlinami
- lasagna
- paluszki z serem i peperoni
- makaron z sosem i mięsem

Kuchnia amerykańska (2 do wyboru):
- hamburger
- cheeseburger
- hot dog
- grillowana kanapka z serem
- makaron z serem
- pieczone udko z kurczaka
- pizza buffalo chicken
- cheeseburger z bekonem
- kanapka z rybą w panierce

Kick'in chicken (3 do wyboru):
- kanapka z kurczakiem w panierce
- kanapka z pikantnym kurczakiem
- małe kawałki kurczaka w panierce
- większe kawałki kurczaka w panierce

Wok n' Bowl (1 dziennie):
- kawałki kurczaka w panierce z serem, kukurydzą i piure z ziemniaków
- ryż z kurczakiem Teriyaki
- wołowina z brokułami i ryżem
- kurczak słodko-kwaśny z ryżem
- kurczak w sosie z pomarańczy z ryżem

Sałatki (5 do wyboru)
- chicken caesar
- wegetariańska
- z pikantnym kurczakiem
- z kurczakiem w panierce
- z kurczakiem po azjatycku

Deli fresh (do wyboru wszystko co poniżej każdego dnia):
- granola z truskawkami i jogurtem
- granola z borówkami i jogurtem
- kanapka (z chleba - to co do tej pory było kanapką, to było z bułką taką hamburgerową) z pastą jajeczną
- kanapka (w bułce, ale takiej zwykłej) z indykiem, pomidorem, sałatą i serem
- kanapka (bułka) z szynką, serem, pomidorem i sałatą
- długa bułka z indykiem, pomidorem, serem i sałatą
- wrap z sałatką caesar
- wrap z pikantnym kurczakiem
- wrap wegetariański
- wrap z kurczakiem po azjatycku
- wrap włoski z wędlinami
- zestaw owoców, sera, krakersów i orzechów
- wegetariański zestaw z humusem
- kawałki jabłka i selera i masło orzechowe do maczania - naprawdę ludzie to jedzą XD
- zestaw owoce, warzywa, jajka gotowane, masło orzechowe itd. tzw. protein pack
- zestaw sałatka z tuńczyka, owoce, warzywa, chlebek
- kanapka z tuńczykiem

Dodatki (5 lub 6 do wyboru):
- małe marchewki
- kawałki brokuła, marchewki i kalafiora
- kawałki banana, jabłka i pomarańczy
- bułka taka normalna
- frytki z piekarnika
- kawałki selera
- mieszanka owoców z puszki
- fasola w sosie
- sałatka rzymska
- zielony groszek
- sałatka coleslaw

Napoje (5 do wyboru)
- mleko 1%
- mleko czekoladowe
- soki owocowe - jabłkowy, winogronowy i pomarańczowy

Jak widzicie całkiem duży wybór. Ja wybieram sałatki i kanapki ze zwykłą bułką, granole i owoce, ale czasami skuszę się na coś niezdrowego. W końcu jestem na wymianie i powinnam próbować różnych rzeczy :D



Na ogół jedzenie wygląda podobnie, ale nie tak ładnie, ale jest zjadliwe, ale nie wszystko xD

niedziela, 11 sierpnia 2019

Pierwszy tydzień szkoły

Szkoła tutaj, to zupełnie inna bajka. Już pierwszy dzień bardzo się różni. Wszyscy przychodzą ubrani normalnie i gotowi do nauki. U mnie wyglądało to tak, że 9 klasa przyszła rano, a reszta na 11:50. Zajęcia trwały po 20 min. co wystarczyło, żeby poznać się z nauczycielem i chwilę porozmawiać.

We wtorek były już normalne lekcje. Po tygodniu najbardziej lubię gitarę, fitness i biotechnologię, a przerażają mnie biotechnologia (a jak) ze względu na dużo trudnych nowych słówek i angielski, bo wybrałam public speaking, więc piszemy przemówienia, które później wygłaszamy przed całą klasą. Wiem, sama się na to zdecydowałam, bo chcę się przełamać i nie bać się mówić przed grupą ludzi, co nie zmienia faktu, że nadal się tego boję. Na szczęście mamy super nauczyciela, co wiele ułatwia. Dużo tłumaczy i żartuje, dzięki czemu na jego lekcji jest bardzo dobra atmosfera.

Tym, co najbardziej rzuciło mi się w oczy po pierwszym tygodniu jest podział, co wygląda dokładnie, jak w filmach. Footboliści trzymają się razem, cheerleaderki razem, komputerowcy razem itd. Ja jestem trochę tak pomiędzy, choć lunch jadam z dziewczynami footbalistów, dzięki Aly. Akurat w mojej szkole króluje football, a drużyna zdobyła 6 ostatnich mistrzostw stanu, więc naprawdę są traktowani, jak "elita", ale nie w jakimś złym znaczeniu. Po prostu są bardziej znani i więcej się o nich mówi.

Cats - ponieważ maskotką szkoły jest tygrys

Nasze cheerleaderki

Trening - drużyna Varsity vs Junior Varsity

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Pierwszy tydzień

Post napisałam już kilka dni temu, ale zapomniałam go dodać! Brawo ja! Więc nadrabiam. Chwilowo brak zdjęć, bo nawala mi telefon. Zamierzam kupić nowy, więc zdjęcia będą później :D

Tutaj tyle się dzieje, że nawet nie wiem od czego zacząć. Nasz dom jest zawsze pełen ludzi, a to wpadną głośne przyjaciółki Hope, a to przyjdą koledzy Tylera, żeby pograć na konsoli. Poznałam też już trochę rodziny i znajomych, którzy przyszli, żeby mnie poznać - super, bo zawsze przy tym dostaję jakiś mały prezent 😁 Nie to, żebym była materialistką, ale to bardzo miłe. Teraz napiszę, co mniej więcej działo się przez pierwszy tydzień, a działo się dużo i na pewno o czymś zapomnę.

W środę razem z host mamą Teri pojechałyśmy do szkoły, gdzie wybrałam plan lekcji i opłaciłam co tam trzeba było, czyli 25$ za semestr gry na gitarze, 35$ za biotechnologię, 5$ za szafkę na książki i 5$ za szafkę na fitness. A mój plan na 1 semestr wygląda tak:
  1. ENG - PUBLIC SPEAKING
  2. AMERICAN AND ARIZONA HISTORY 
  3. ASTRONOMY 
  4. BEGINNING GUITAR
  5. BIOTECHNOLOGY
  6. TOTAL FITNESS 
Później wróciłyśmy po Hope i razem pojechałyśmy na zakupy do wielkiego centrum handlowego. Kupiłyśmy rzeczy do szkoły i jedzenie do domu. Teri wypytywała mnie, co lubię jeść i opowiadała, co oni jedzą i tak zrobiłyśmy zakupy, aby wszyscy byli zadowoleni. Na koniec kupiłyśmy jeszcze mrożoną kawę i wróciłyśmy do domu. W końcu miałam trochę czasu, więc się rozpakowałam i pogadałam z rodzicami na Skypie. Wpadli koledzy Tylera, więc z nimi pogadałam (trochę jeszcze nie nadążam, jak mówią zbyt szybko, ale też nie jest jakoś tragicznie 😂), a później pomogłam Teri w robieniu obiadu - kolacji, sama nie wiem chyba bardziej kolacji, bo była już 6:00. Tutaj nie mają takiego tradycyjnego obiadu, jak u nas, jest lunch, który przeważnie każdy robi sobie sam, bo host rodzice w tym czasie pracują. Po jedzeniu Tyler zabrał mnie do P.K.-a (tak to imię), gdzie poznałam więcej chłopaków z jego drużyny, a także kilka ich dziewczyn.

W czwartek przez to, że wróciliśmy dość późno poprzedniego dnia, to spałam długo, ale nie tak długo, jak Tyler, który wstał po 12 - ten to ma dar. Hope była u koleżanki, a my dostaliśmy zadanie, aby pojechać do Phoenix do Masona (starszego host brata) i zawieść mu jakieś rzeczy. Nie miał w tym dniu służby, więc był w domu. Bardzo miły z niego facet, zrobił dla nas lunch i obiecał, że razem z narzeczoną Emily przyjadą w niedzielę. Wracając Tyler pojechał dłuższą trasą, żebym mogła zobaczyć trochę Phoenix i przez to utknęliśmy w korku 😂 Wieczorem pojechaliśmy na kręgle i Aly dziewczyna kolegi host brata zaprosiła mnie do siebie na kolejny dzień.

Piątek spędziłam u Aly. Siedziałyśmy w basenie, dużo gadałyśmy - o dziwo rozmawia mi się z nią tak dobrze, jakbyśmy znały się od dawna. Później pojechałyśmy na naleśniki do jakiegoś coś tam, coś tam Pancake House (nie mam głowy do nazw), gdzie spotkałyśmy się z Codym jej chłopakiem i później odwieźli mnie do domu.

Sobota to dzień koszenia trawnika, więc pokosiłam na zmianę z Tylerem. Później popływaliśmy w basenie i w końcu wylądowaliśmy na hamakach i zdrzemnęliśmy się w cieniu drzewa. Sprzątać nie muszę, bo co piątek na kilka godzin przychodzi pani, która się tym zajmuje. W sumie, to u mnie jest i tak zawsze czysto, bo jestem czyściochem od kiedy pamiętam. Wieczorem poszłam na swoją pierwszą amerykańską domówkę, gdzie oczywiście większość ludzi to była drużyna footballowa, w której gra Tyler. Poznałam dużo pozytywnie zakręconych ludzi i dobrze się z nimi bawiłam i czułam.

Niedziela to dzień śpiocha, każdy spał ile się dało. Ja wstałam przed 11. Na lunch przyjechali Mason z Emily i zostali do wieczora. Na kolacje było bbq i Teri zrobiła najpyszniejszy sos do mięsa, jaki jadłam.

W poniedziałek pojechałam z Aly i Lacey na shopping i choć prawie nic nie kupiłam, to dobrze bawiłam się z dziewczynami. Poszłyśmy na sałatkę i kawę i po południu odwiozły mnie do domu.Tyler miał dziś pierwszy trening po przerwie i chciał mnie zabrać ze sobą, żebym posiedziała na trybunach i popatrzyła, ale źle się poczułam. Nie zjadłam nawet kolacji i wcześnie poszłam spać.

Na szczęście we wtorek rano już nic mi nie było. Pomogłam Teri odkurzyć samochód, a później pojechałyśmy na małe zakupy. Po drodze rozmawiałyśmy o jedzeniu i Teri powiedziała, że wie, gdzie w Phoenix jest sklep z europejską żywnością, i że jak będę chciała, to możemy tam kiedyś pojechać. Powiedziałam, że na razie jest ok, ale może przed Bożym Narodzeniem najdzie mnie ochota. Przy okazji znalazłam jeszcze 2 inne sklepy z jedzeniem z Europy, które są połączone z restauracjami, więc będziemy mogli tam kiedyś skoczyć na pierogi 😁 Po południu pojechałyśmy z Aly do szkoły i oglądałyśmy trochę trening chłopaków, a później wróciliśmy do nas i leżałyśmy w hamakach.

Tak to w skrócie wygląda. Dziś jeszcze nie wiem, co będę robiła. Tyler ma teraz codzienne treningi, więc ma mniej czasu, ale Aly ma go za to więcej, bo Cody też jest zajęty, więc pewnie razem coś wymyślimy.

sobota, 27 lipca 2019

Czas zacząć przygodę!

Dzień mojego wylotu był tragiczny. Z domu wyjeżdżaliśmy o 1:00, żeby na lotnisku być ok 4:00 rano! Zarwałam noc, bo nie mogłam zasnąć, więc tylko leżałam, żeby chociaż odpocząć przed podróżą. Na lotnisku oddałam bagaż. Podczas pożegnania z rodzicami i bratem trochę się posmarkałam, a później przeszłam przez security. Do samolotu miałam jeszcze sporo czasu, więc odnalazłam mojego gate'a i tam usiadłam. Zaczęłam czytać książkę, którą kupiłam specjalnie na podróż, więc czas szybko zleciał. Pierwszy lot do Amsterdamu trwał 2 godziny, a ja i tak zasnęłam. Dziewczyna, która siedziała obok, obudziła mnie, kiedy zaczęliśmy obniżać lot. Miałam tam 1 godz i 40 min na przesiadkę. Tym razem samolot nie był pełny, więc namierzyłam wolne miejsce przy oknie i spytałam stewardessę, czy mogę tam się przesiąść? I mogłam! Więc kolejne długie godziny spędziłam na oglądaniu filmów i widoków za oknem, gdy było widać coś więcej niż chmury. W Minneapolis miałam na przesiadkę ponad 3 godziny. Podczas ostatniego lotu do Phoenix trochę przysnęłam, ale zaczęły się turbulencje i szybko się ocknęłam.

No więc doleciałam, odebrałam bagaż i ruszyłam do wyjścia. Spodziewałam się, że zobaczę 3 może 4 osoby, a było ich 2 razy tyle. Byli host rodzice i host rodzeństwo, oraz 3 kolegów Tylera (host brata), wszyscy są w drużynie footballowej i każdy ma powyżej 180cm, więc rozmawiając z nimi muszę zadzierać głowę do góry, aż boli mnie szyja 😂
Pierwsze, co mi się rzuciło w oczy po wyjściu z klimatyzowanego lotniska, a raczej, co rzuciło się na mnie, to żar lejący się z nieba. Było późne popołudnie, a na zewnątrz 40 stopni w cieniu. Już się nie dziwię, że tutaj wszędzie się jeździ, po prostu nie da się inaczej.

Do domu jechaliśmy pół godziny, a po drodze widziałam palmy, kaktusy i wszędzie brązową ziemię, a na horyzoncie, takie same brązowe góry. Kiedy dojechaliśmy, oprowadzili mnie po domu - jest bardzo duży i wszystko położone jest na jednym poziomie. Ogród też jest spory, wiszą tam 2 hamaki, i jest basen. Zanim ogarnęłam się trochę w pokoju, to zawołali mnie na kolację. Było dużo, jak to w Ameryce - pieczone ziemniaki, bataty, fasolka, cukinia i kurczak. Deseru już nie wcisnęłam, ale za to przyniosłam z pokoju prezenty dla host rodziny. Posiedzieliśmy jeszcze trochę, chciałam przeciągnąć porę pójścia spać jak najbardziej, żeby zacząć się już przyzwyczajać, ale o 10 poległam i poszłam spać.

Lotnisko Warszawa

W niebie :D

Widoki w drodze do domu

niedziela, 9 czerwca 2019

Więcej szczegółów mojego placementu

Jestem już po wymianie maili z host rodzicami oraz wiadomości z trojgiem host rodzeństwa, więc mogę napisać nieco więcej niż poprzednim razem.

Jak już pisałam, moja host rodzina składa się z 6 osób: host rodziców - Teri i Evan, oraz host rodzeństwa - Hope 11, Tyler 17, Kaylee 21, Mason 24. Kaylee studiuje w Tennessee, a Mason jest policjantem i razem z narzeczoną mieszkają w Phoenix.

Zajmę stary pokój Masona, będę miała własną łazienkę i garderobę 😍 Dom jest wielki - 5 sypialni, 4 łazienki, kuchnia, jadalnia, pokój dzienny, biuro host mamy, która pracuje z domu (host tata pracuje w Phoenix), ogród i basen.

Tak wygląda okolica, w której będę mieszkać

Trafiła mi się sportowa rodzina, ale to dobrze, bo będziemy jeździli na różne mecze i zawody. Hope trenuje gimnastykę, a Tyler gra w football. Poza tym są kibicami Arizona Cardinals (football) i Arizona State Sun Devils (też football), a stadion tych drugich, znajduje się 15 min. drogi od domu. Chyba zapowiada się footballowy rok 😆

Saguaro High School, tak nazywa się moja przyszła szkoła i znajduje się zaledwie 15 minut spacerem od domu. Chodzi do niej około 1250 uczniów, więc jak na standardy USA, nie jest jeszcze taka duża, choć i tak kilka razy większa, niż moje liceum. Kolory to czarny i złoty, a maskotka sabercat czyli tygrys szablozębny. Na koniec ciekawostka: drużyna football-owa zdobyła mistrzostwo stanu 12 razy, z czego 6 w ostatnich 6 latach. Nie miałabym nic przeciwko, gdyby powtórzyli to i w tym roku 😁



Lekcje będę zaczynać o 7:45, a kończyć o 2:20. Lekcja trwa 54 min, a lunch 39 min. Każdego dnia jest 6 lekcji, a później zajęcia dodatkowe, jeśli jakieś wybiorę. Dobrze, że mam niedaleko, więc nie będzie problemów z podwożeniem.


Rok szkolny zaczynam bardzo wcześnie, bo już 5 sierpnia, więc wylatywać będę pod koniec lipca, czyli za niecałe 1,5 miesiąca. Do tej pory czas strasznie się ciągnął, a teraz zaczął raptownie pędzić, z czego się cieszę, bo nie mogę się już doczekać.

sobota, 1 czerwca 2019

Gdzie spędzę kolejny rok, czyli o moim placemencie...

27 maja o 17:33 dostałam maila z placementem! Byłam akurat w trakcie robienia kolacji - naprawdę w takich ważnych momentach, człowiek zapamiętuje, gdzie był, co robił i co myślał. Byłam sama w domu i zastanawiałam się czy kliknąć w przycisk otwórz, czy poczekać na rodziców. Jednak wrodzona ciekawość zwyciężyła i otworzyłam w końcu tego maila. Myślałam wtedy tylko o jednym, żeby to był stan bardziej z południa niż z północy, żebym nie musiała pakować zimowych rzeczy 😂 W końcu otworzył się ten mail, a moją uwagę przykuło jedno pogrubione słowo w zielonym kolorze ARIZONA!


Stanęłam, jak wryta, nie wierząc w to, co widzę. Napisałam do rodziców i zabrałam się za czytanie dalszej części maila.

Moja host rodzina składa się z 6 osób: host rodziców - Teri i Evan, oraz host rodzeństwa - Hope, Tyler, Kaylee i  Mason.
Mieszkać natomiast będę w Scottsdale, mieście z ponad 200 000 mieszkańców, które jest oddalone od Phoenix o zaledwie 20 minut.

Na razie wiem tylko tyle, ponieważ dopiero jestem podczas nawiązywania kontaktów z moją host rodziną. Jak już dowiem się więcej i będę mogła o tym napisać, to na pewno to zrobię.

Tak wygląda Scottsdale - dużo pól golfowych, palmy, kaktusy i góry.

wtorek, 28 maja 2019

Let the story begin…

Hejka wszystkim!

Mam na imię Kaja, mam 17 lat i jak już wszystkim wiadomo wybieram się na wymianę do USA. Jadę z biurem Foster i fundacją ISE.

Wiele osób pyta dlaczego i po co tam jadę?
Dlaczego? Ponieważ nigdy nie byłam aż tak daleko, a Stany są tak różnorodnym krajem, że zwiedzenie choćby kawałka będzie na pewno super sprawą. Po co? Aby podciągnąć moją znajomość języka, oraz poznać nowych ludzi i ich kulturę od środka, czyli mieszkając przez 10 miesięcy z amerykańską rodziną, o chodzeniu tam do szkoły i braniu udziału we wszystkich super eventach z tym związanych już nie wspominam, bo chyba nie muszę ;)

Ok, przywitałam się, napisałam kilka słów o sobie i o tym, czym kierowałam się wybierając taką przygodę, więc na razie tyle.

Trzymajcie się!